poniedziałek, 19 marca 2012

#0

    Henry Vassar, dyrektor renomowanej uczelni magii, Faldaron House, dawno już nie miał tyle na głowie. Przeklinał swój podeszły wiek, który przeszkadzał mu na każdym kroku od zeszłego popołudnia. Odłożył słuchawkę telefonu na miejsce, ale ten zaraz zadzwonił ponownie. Starszy mężczyzna westchnął przeciągle. Telefony dzwoniły od rana. Od rana też przed jego zmęczonymi oczami przewijały się dziesiątki ludzi. rodzice przyjeżdżali zabrać swoje dzieci do domów, reporterzy żądali informacji, Diamentowa Rada, zajmująca się edukacją w świecie magii, stawiała przed nim niewygodne pytania i oczekiwała szybkiego podjęcia decyzji, Spiżowa Rada domagała się natychmiastowego wydania sprawcy. Profesor Vassar był rozdarty, a reumatyzm i pogarszający się słuch wcale nie ułatwiały mu sprawy. Z rezygnacją odebrał kolejny telefon i cierpliwie wysłuchał wszelkich oszczerstw i wyzwisk jakimi w niego ciśnięto, po czym oczywiście zgodził się na wypisanie ucznia do domu.
    W momencie kiedy odłożył słuchawkę, usłyszał pukanie do drzwi. Do jego skromnego gabinetu weszło trzech mężczyzn w garniturach. Jeden z nich miał ze sobą czarną walizkę, drugi czarną torbę podróżną. Telefon zadzwonił ponownie.
 - Dyrektorze. Nazywam się Kevin Vick i..
 - Tak, czekałem na Pana - westchnął dyrektor, wstając - Nie muszą się panowie przedstawiać, dość mi już na dzisiaj nazwisk.
 - Nie odbierze pan telefonu?
 - Dzwonią bez przerwy. Chodźmy - odrzekł zmęczonym głosem dyrektor, zarzucając marynarkę na ramiona.
    Mężczyźni nie spierali się i wyszli posłusznie na korytarz, w towarzystwie leciwego dyrektora. Profesor Vassar poprowadził ich polerowanymi, marmurowymi korytarzami.
 - Chcą panowie najpierw przesłuchać.. sprawcę.. czy zobaczyć miejsce zbrodni?
 - Miejsce zbrodni. Świadek nam nie ucieknie, ślady mogą zniknąć..
 - Szukanie śladów nie będzie konieczne.. Tam już nic nie zostało - odparł ponuro profesor.
 - Wybaczy Pan, ale w tej kwestii mam większe doświadczenie.
 - Doświadczenie nie ma tu nic do rzeczy, detektywie.. Tam już nic nie ma - powtórzył dobitnie, z goryczą w głosie.
    Vick nie skomentował tej tajemniczej uwagi, wymieniając tylko niepewne spojrzenia z kolegami. Starszy mężczyzna wyprowadził ich na zewnętrzny dziedziniec, gdzie skręcił w stronę rzadkiego lasu, który służył uczniom i nauczycielom Faldaron House za park. Od wczorajszego popołudnia kręciło się am kilku członków pierwszej i drugiej brygady uderzeniowej, zabezpieczając miejsce zbrodni. Dotarłszy do granicy lasu dyrektor przywitał się uprzejmie z młodym wartownikiem, który jako jedyny stał w miejscu i nic nie robił. Detektyw Vick przedstawił siebie i swoich kolegów, po czym młodzieniec odsunął się i pozwolił im przejść przez barierę, zabezpieczającą las przed wejściem niepożądanych osób. Od tego miejsca nie zaszli zbyt daleko.
 - Mam nadzieję, że mają panowie mocne nerwy.. - powiedział cicho profesor Vassar, zatrzymując się nagle.
 - Praca tego od nas wymaga, dyrektorze. - odparł uprzejmie detektyw. - Przyzwyczailiśmy się do widoku krwi.
 - Na to co teraz zobaczycie nikt nie jest przygotowany.. - westchnął, rozpoczynając zdejmowanie ochronnej bariery z miejsca przed nimi.
    W pierwszej chwili po zdjęciu bariery Vick odniósł po prostu wrażenie, że wszystko wokół zostało przemalowane na czerwono. Zaintrygował go widok czerwonych drzew, liści i szpilek. Czerwone szyszki, czerwona trawa, ziemia.. Wtedy dotarł do nich zapach. Kolega po jego prawej zwymiotował gwałtownie na bok. To nie był zapach farby, a krwi.. ludzkiej krwi i rozkładającego się ludzkiego ciała. Śniadanie podeszło detektywowi do gardła, ale zdołał zachować zimną krew, patrząc z niesmakiem na centrum tej makabrycznej sceny, na to co leżało pośrodku kręgu krwi, na..
 - Na męki Geda.. - wyszeptał wstrząśnięty i zdegustowany za razem. Zapach zaczął stawać się nie do wytrzymania. - Kto to zrobił..? Kto był zdolny do..
    Odwrócił wzrok. Wiedział, że będzie potrzebował jeszcze co najmniej pół godziny, żeby oswoić się z tym widokiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz